Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1067

Ta strona została skorygowana.
XII.
MĘKI.

— Wielebni ojcowie — rzekł uprzejmie doktór Baleinier do trzech jezuitów — dziękuję panom za ich uprzejmość... bardzo prosta czeka tu panów przysługa, a przy pomocy Bożej, ta operacja ocali naszego wielebnego ojca Rodina.
Trzej zakonnicy wznieśli oczy ku niebu ze skruchą, poczem skłonili się razem wszyscy trzej jak jeden.
Najmniejszy znak obawy nie pokazał się na twarzy jezuity; fizjognomja jego była tak spokojna, tak zimna, jak u trupa; tylko małe jego oczki mocniej jeszcze zaiskrzyły się w swych głębokich jamach; przez krótką chwilę wodził wzrokiem po świadkach tej sceny; wziąwszy pióro w zęby, złożył znowu i zapieczętował inne pismo, położył je na mocnym stoliku i nareszcie kiwnął na doktora Baleinier, zdając się mówić do niego: Gotów jestem.
— Trzeba najprzód zdjąć koszulę i kaftan, mój ojcze.
Czy to ze wstydu, czy z jakiej innej przyczyny, Rodin przez chwilę wahał się... ale tylko przez chwilę... bo gdy doktór rzekł znowu:
— Koniecznie trzeba, wielebny ojcze...
Rodin, ciągle siedzący na łóżku, usłuchał przy pomocy doktora Baleinier, który dla uspokojenia wstydliwości pacjenta. rzekł:
— Potrzeba nam tylko piersi waszej wielebności, lewego i prawego ich boku.