Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1070

Ta strona została skorygowana.

więc dalej na drugiej kartce i napisawszy następujące słowa, podał znowu kartkę księdzu d‘Aigrigny:
„Posłać natychmiast B. do Faringei, od którego odbierze raport o wypadkach ostatnich dni, co do księdza Dżalmy; B. przybędzie tu niezwłocznie z tą wiadomością“.
Ksiądz d‘Aigrigny wyszedł śpiesznie dla dania tych nowych rozkazów. Kardynał zbliżył się trochę do teatru tej operacji. Na znak dany przez doktora, czterej pomocnicy przyłożyli usta do rurek i zaczęli szybko rozniecać ogień. To ponowienie tortur było tak okropne, iż pomimo niesłychanej władzy nad sobą, Rodin straszliwie zgrzytał zębami, tak, iż zdawało się, że je połamał, rzucił się konwulsyjnie i nadął piersi tak mocno, iż skutkiem gwałtownego spazmu, wydobył z nich nareszcie przeraźliwy krzyk boleści... ale ten krzyk już był wolny, dźwięczny.
— Już wolne piersi... — zawołał triumfująco doktór Baleinier — już ocalony... płuca już przyzwoicie działają... głos wraca... już wrócił... Dmuchajcie panowie, dmuchajcie... a ty, wielebny ojcze — rzekł uradowany do Rodina — jeżeli tylko możesz, krzycz... wyj... nie wstydź się... cieszyć się będę, słysząc cię, a to ci ulży... Odwagi tylko i cierpliwości, teraz już ręczę za ciebie.. Cudowne to jest uleczenie... ogłoszę je, otrąbić każę!...
Słysząc, że już jest ocalony, Rodin lubo cierpienia jego w tej chwili były może najdotkliwsze, jakich w ciągu całej operacji doznał, gdyż ogień dochodził do ostatniej warstwy skóry, Rodin, mówię, wypogodził swe oblicze, był piękny szatańską pięknością. W cierpiącej twarzy przebijała się duma dzikiego triumfu; — widać było, jak ten potwór czuł się znowu silnym, potężnym, że miał na myśli straszne nieszczęścia, jakie sprawić miało jego zmartwychpowstanie... I, wijąc się jeszcze jak żmija pod dopiekającemi płomieniami, wymówił następujące... pierwsze słowa, jakie się wydobyły z jego oswobodzonych piersi:
— Powiedziałem... tak... powiedziałem, że będę żył!
— I prawdę mówiłeś, mój ojcze — zawołał doktór: