— Mam już, czego nam potrzeba... moja siostro — rzekła Cefiza przytłumionym głosem. — W tym koszyku jest koniec naszej nędzy.
Potem pokazując garbusce rzeczy, złożone na podłodze, rzekła:
— Pierwszy to raz w mem życiu... dopuściłam się... kradzieży... i to mnie przejęło wstydem i bojaźnią... Już to pewne, że nie jestem stworzona ani na złodziejkę, an też na coś gorszego jeszcze. Szkoda — dodała z gorzkim uśmiechem.
Po chwilowem milczeniu, Garbuska rzekła tkliwie do starszej siostry:
— Cefizo... moja dobra Cefizo... chcesz więc umrzeć koniecznie?
— Jakże wahać się? — odpowiedziała Cefiza stanowczym tonem.
— Kiedy chcesz, zastanówmy się jeszcze, rozpatrzmy raz jeszcze moje położenie; choćbym nawet chciała zapomnieć o swej hańbie i o wzgardzie umierającego Jakóba, cóż mi pozostaje? Żyć... to jest umierać pawoli, z niedostatku, zmam to już dobrze... wolę umrzeć odrazu... Drugi zaś wybór jest ten, aby dla utrzymania życia, bawić się dalej haniebnem rzemiosłem, jakiego już spróbowałam... a tego właśnie nie chcę... to dla mnie jeszcze gorsze....
Potem, nie dając mówić siostrze, dodała:
— Przychodzi cholera... zabija wszystkich w domu a nas... zostawia. Widzisz tedy, że lepiej będzie samej o sobie pomyśleć — dodała, uśmiechając się znowu z goryczą. Potem mówiła dalej: — A zresztą i ty, choć inaczej mówisz, moja siostro... biedna siostro... ty również masz chęć skończyć tak samo jak ja... Czy wolisz raczej umierać.... oddzielnie?...
— Egoistko! — rzekła Garbuska z uśmiechem, rozdzierającym serce — jakieżbym miała powody bardziej niż ty lubić życie? czyjże pozostawiłabym żal po sobie.
— Z tem wszystkiem jednak pełniłam aż do końca
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1074
Ta strona została skorygowana.