Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1079

Ta strona została skorygowana.

— Tylko pośpiesz się, moja Cefizo.
— W pięć minut wszystko się skończy.
Zapanowało głębokie milczenie...
Słychać było jedynie dmuchanie Cefizy i kiedy niekiedy lekkie trzaskanie węgli, które już zaczynały wydawać ckliwy, duszący zapach.
Cefiza, czując już niejaki zawrót głowy, wstała i rzekła do siostry, zbliżając się do niej:
— Już palą się węgle...
— Moja siostro — rzekła Garbuska, — jakże się ułożymy? Ja chciałabym być tuż przy tobie... aż do końca..
— Słusznie mówisz...
— Pozwól, niech ostatni raz ucałuję twe piękne włosy — rzekła Cefiza, przytulając do ust piękną jedwabistą kosę, która wieńczyła bladą, melancholijną twarz Garbuski — a potem już zachowamy się jak najspokojniej...
— Nie przewidujesz, na który cmentarz wyprowadzą nas? — rzekła Garbuska po krótkiem milczeniu.
— Nie, pocóż to pytanie?
— Bo mnie najlepiej podobałby się Pere-Lachaise... chodziłam tam raz z Agrykolą i jego matką... Cóż to za śliczny widok... wszędzie drzewa... kwiaty... marmury... Czy wiesz ty, że umarli... piękniej mieszkają niż żywi., i że...
— Cóż ci to, siostro?... — rzekła Cefiza do Garbuski, która zwolniła mowę, a nareszcie zupełnie umilkła.
— Czuję zawrót głowy... skronie zaczynają mnie boleć... — odrzekła Garbuska. — A ty, jak się czujesz?
— I mnie trochę zaczyna kręcić się w głowie; to osobliwe, u mnie skutek później następuje, aniżeli u ciebie.
To, czemu się dziwiły dwie siostry, było naturalne; lubo mocno osłabiona zmartwieniami i nędzą, Bachantka, będąc tak silnej budowy, naturalnie później, niż słabowita, delikatna Garbuska, uczuć musiała skutki zaczadzenia.
Po chwilowem milczeniu, Cefiza rzekła, kładąc rękę