Łagodna twarz Garbuski nie była bledsza, niż zwykle, tylko jej przymknięte oczy już nie patrzyły, półuśmiech pełen smętku i dobroci błąkał się jeszcze przez chwilę na fijołkowych ustach; wydających jeszcze słaby oddech... potem usta jej zdrętwiały.
— Ale ty nie powinnaś umierać przede mną... — zawołała przeraźliwym głosem Cefiza, okrywając pocałunkami lica Garbuski, które stygły pod jej ustami.
— Siostro... kochana siostro... Zaczekaj na mnie... zaczekaj na mnie...
Garbuska nic nie odpowiedziała; jej głowa, którą Cefiza na chwilę puściła, opadła na siennik.
— Mój Boże! przysięgam ci... nie moja to wina, że nie umieramy razem!... — zawołała Cefiza w rozpaczy. Klęcząc przed posłaniem, na którem leżała rozciągnięta Garbuska. — Umarła! — mówiła do siebie wylękniona Cefiza — otóż i umarła... pierwej niż ja... Siostro — dodała obejmując rękami szyję Garbuski — otóż i ja... idę z tobą...
Nagle odgłos stąpania słyszeć się dał na schodach. Cefiza tyle jeszcze miała przytomności, że usłyszała szelest i głosy. Nie przestając leżeć nad ciałem swej siostry, podniosła głowę. Szelest zbliżał się coraz bardziej; niebawem zawołał głos za drzwiami, w małej od nich odległości:
— Wielki Boże! jaka woń z węgli!...
I w tejże chwili zachwiały się drzwi w zawiasach, a tymczasem inny głos odezwał się:
— Otwórz!... otwórz!...
— Wejdą... uratować mnie... a moja siostra umarła!... Oh! nie... nie będę tak podła, iżbym ją przeżyła.
Taka była ostatnia myśl Cefizy. Zebrawszy resztę sił pobiegła do okna, otworzyła je... i właśnie w chwili, kiedy silna ręka otwierała drzwi, nieszczęsna dziewczyna rzuciła się ma podwórko z wysokości drugiego piętra W tej chwili Adrjanna i Agrykola pokazali się na progu
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1081
Ta strona została skorygowana.