izdebki. Nie zważając na duszącą woń węgli, panna de Carodville wpadła na poddasze, i, zobaczywszy fajerkę, zawołała:
— Biedaczka!... zabiła się!...
— Nie... wyskoczyła oknem — zawołał Agrykola, gdyż widział, w chwili kiedy się drzwi łamały, postać ludzką, niknącą przez okno, do którego pobiegł.
Lecz, nie zrozumiawszy prawdziwej przyczyny przerażenia Agrykoli, Adrjanna, która spostrzegła w ciemność: Garbuskę odpowiedziała:
— Nie... oto jest...
I pokazała kowalowi bladą twarz leżącej na sienniku Garbuski, przy której padła na kolana; Adrjanna, uchwyciwszy za ręce biedną wyrobnicę, uczuła, że już były zimne... Prędko przyłożywszy rękę do jej serca, nie uczuła już jego bicia... Jednakże po chwili, gdy weszło do izdebki nieco świeżego powietrza drzwiami i oknem, zdawało się Adrjannie, że czuje nieznaczne uderzenia serca, i zawołała:
— Jej serce bije, prędko ratunku, panie Agrykolo, biegnij po ratunek, po doktora... Szczęściem... mam flakonik ze spirytusem.
— Tak... tak... ratunku dla niej, i dla tamtej... jeżeli czas jeszcze — rzekł kowal w rozpaczy i pobiegł ku schodom, pozostawiwszy pannę Cardoville klęczącą przed posłaniem, na którem leżała prawie martwa Garbuska.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1082
Ta strona została skorygowana.