ście było zupełne bez ciebie? A twoja śmierć, którąby może wyrzucali sobie, czyżby nie pozostawiła w nich wiecznego po tobie żalu?
— To prawda, pani... — odpowiedziała Garbuska.
— Biedne dziewczę! jak mówisz, opanował cię w owej strasznej chwili pewien rodzaj szału. Dlatego nie śmiem wyrzucać ci, żeś na chwilę o mnie zwątpiła. Bo i jakżebym ganić ci mogła? Alboż ja nie miałam myśli odebrania sobie życia?
— Czy to być może!... Pani? — zawołała Garbuska.
— Tak... myślałam już o tem... gdy przyszli powiedzieć mi, że umierająca Floryna życzy sobie mówić ze mną... wysłuchałam jej; zaznania jej natychmiast zmieniły moje postanowienia; owe ponure, nieznośne dla mnie życie, nagle się rozjaśniło. Wtedy poczucie obowiązku dodało mi nowych sił, mogłam wyjść z mego odrętwienia; przy pomocy księdza Gabrjela, nieoszacowanego księdza, oh! nieoszacowanego... ideału prawdziwego chrześcijanina... godnego brata przybranego Agrykoli, odważnie rozpoczęłam walkę.
W chwili, kiedy Adrjanna mówiła te słowa, słyszeć się dały prędkie kroki po schodach i odezwał się młody, świeży głos.
— Ach! mój Boże! biedna Garbuska!... w jak dobrą przybywam porę! Gdybym przynajmniej mogła w czem dopomóc jej!
I w tejże prawie chwili Róża-Pompon weszła z pośpiechem do poddasza. Niebawem przybył Agrykola i, wskazując otwarte okno, usiłował dać Adrjannie do zrozumienia, że nie wypadało mówić biednej wyrobnicy o nieszczęśliwej śmierci Bachantki. Panna Cardoville nie spostrzegła, czy nie zrozumiała tej pantomimy. Omal nie wyskoczyło serce Adrjanny z żalu, gniewu, dumy, gdy poznała dziewczynę, którą widziała w teatrze rasem z Dżalmą, a która właśnie była przyczyną strasznych męczarni, jakie cierpiała od owego nieszczęsnego
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1089
Ta strona została skorygowana.