tego... — i Róża-Pompon przygryzła różowy paznokieć swego paluszka.
— Ach! kiedy Nini-Moulin przybył po mnie, przyniósłszy klejnoty i koronki, aby mnie skłonić do udania się z nim, słusznie mi mówił, że na nic mnie nie narażał... tylko na same uczciwe rzeczy...
— Nini-Moulin? — zapytała się panna de Cardoville, coraz bardziej zaciekawiona — tóż to jest Nini-Moulin, moja panno?
— Taki moralny pisarz... — odpowiedziała Róża-Pompon zadąsana — wydusza pieniądze od starych bigotów; niby za pisanie o moralności... Piękna też to jego moralność.
Te słowa: moralny pisarz bigotów naprowadziły Adrjannę na ślad nowego spisku Rodina lub księdza d‘Aigrigny, spisku, którego ona i Dżalma o mało nie stali się znów ofiarą; zaczynała odgadywać prawdę i rzekła:
— Ależ, pani, pod jakim pozorem ten człowiek uprowadził cię stąd?
— Przyszedł po mnie, mówiąc mi, że nie mam się czego lękać dla mej cnoty, że tylko idzie o to, abym się bawiła, abym była wesoła, grzeczna; wtedy ja pomyślałam sobie: Filemon jest daleko, ja nudzę się sama, to będzie coś zabawnego, cóż na tem stracę?... Oh! nie wiedziałam ja, na co się narażałam — dodała Róża-Pompon z westchnieniem. — I oto Nini-Moulin wiezie mnie pięknym powozem; zatrzymujemy się na placu Pallais-Royal; mężczyzna ponury, o żółtej cerze siada przy mnie na miejscu Nini-Moulina i prowadzi mnie potem do ładnego księcia, gdzie mnie zostawia. Gdym go ujrzała... Ah! jaki piękny, ale to taki piękny, iż nie wiedziałam, co mam powiedzieć, a przytem mina tak miła, tak dobra... Zaraz więc pomyślałam sobie: właśnie też potrafisz tu być cnotliwą... Nie spodziewałam się, ze tak będzie... pozostałam cnotliwą... niestety!
— Jakto, pani żałujesz tego, żeś pozostała cnotliwą?...
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1097
Ta strona została skorygowana.