Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1152

Ta strona została skorygowana.

pierwsze kroki na otwartym świecie... ja, co pozostawałem tak długo nieruchomy w ciemnościach...
— A więc do jutra — rzekł Gabrjel — a tymczasem odwaga, nadzieja i modlitwa...
Ledwo może upłynął kwadrans po oddaleniu się Gabrjela, gdy wszedł i oddał list.
— Od kogo ten list? — żywo go zapytał pan Hardy.
— Od pensjonarza tego domu, proszę pana — odpowiedział sługa, nisko się kłaniając.
Był to człowiek ponurej, fałszywej fizjognomji, włosy miał gładko, płasko przymuskane, mówił pocichu i zawsze oczy miał spuszczone; czekając na odpowiedź pana Hardy złożył ręce na krzyż i kręcił palcami.
Pan Hardy rozpieczętował list mu podany i czytał co następuje:

Panie!

„Dopiero dziś w tej chwili i to przypadkiem, dowiedziałem się, że razem z nim znajduję się w tym szacownym domu; długa choroba, którą przebyłem, zupełna samotność, w jakiej dotąd żyję, uniewinnia mnie z niewiadomości o naszem sąsiedztwie. Lubo raz tylko w życiu spotkaliśmy się z sobą, jednakże okoliczność, która niedawno pozwoliła mi widzieć pana, była dla niego tak ważna, iż nie sądzę, abyś pan o niej zapomniał“.
„Ta właśnie okoliczność wzbudziła we mnie tak głębokie i tak pełne uszanowania uczucie dla pana, iż nie mogę przezwyciężyć żywej chęci przesłania mu niniejszem mego uszanowania, nade wszystko kiedy się dowiaduję, że dziś pan ten dom opuszczasz, jak mi o tem mówił Gabrjel człowiek którego ja uwielbiam i jak tylko można najbardziej poważam.
„Mogę być pewnym, że w chwili, kiedy pan opuszczasz ten dom i powracasz na świat, mogę spodziewać się, że przyjmiesz łaskawie moją prośbę, może natrętną prośbę biednego starca, skazanego odtąd na głęboką samotność