Ta strona została skorygowana.
Już też miało się ku wieczorowi.
Pan Hardy wstał i wyszedł naprzeciwko Rodina, którego twarzy jeszcze rozpoznać nie mógł; lecz gdy wielebny ojciec zbliżył się do okna, gdzie więcej było światła pan Hardy, lepiej się przypatrzywszy jezuicie, nie mógł się wstrzymać od lekkiego okrzyku podziwu, przypomniawszy sobie przykre, pamiętne dla niego zdarzenie.