inna myśl, bo zdjął ze ściany kindżał indyjski, z bardzo ostrym końcem, wydobył go ze złocistej pochwy i, podłożywszy pod bronzowe okucie nogi łóżka, przyłamał sam koniec ostrza i, znowu włożywszy do pochwy, zawiesił. To zrobiwszy, Dagobert miał już otworzyć drzwi, ale powrócił powoli do kominka, i oparł się łokciem na marmurze, smutny, zamyślony.
W fizjognomji dawnego grenadjera konnego widać było smutek i wielkie zmartwienie. Mówił sam do siebie:
— Cóż to ma znaczyć?... Coby to była za przyczyna?.
Nie można przypuścić, żeby go tak dręczyły te listy... dopieroby to była nikczemność... on pogardza niemi... jednakże... ale nie, on nie jest taki.
I Dagobert znowu prędko przechadzać się zaczął po pokoju. Nagle Ponury podniósł uszy, obrócił głowę ku drzwiom, prowadzącym na baczne schody, i zawarczał. Po chwili zapukano.
— Kto tam? — zapytał Dagobert.
Nic nie odpowiedziano, ale znowu odezwało się pukanie.
Zniecierpliwiony żołnierz pobiegł prędko i otworzył, ujrzawszy znowu gapia-niedołęgę.
— Czemu nie odpowiadasz, kiedy pytam, kto puka? — rzekł rozgniewany żołnierz.
— Panie Dagobercie, ponieważ, niedawno wypędziłeś mnie pan, przeto nie odzywałem się z obawy, żebym pana nie rozgniewał, gdybym powiedział, że znowu tu jestem.
— O, ośle, prawdziwy ośle! — rzekł Dagobert, ściskając pięści — poco tu przylazłeś? czy cię kto przysłał?
— Jużci tak, syn pański... jest on tam na dole i chce zaraz mówić z panem, ale natychmiast.
— Chodźże za mną...
Gapa był posłuszny; lecz nim zamknął drzwi, sięgnął do kieszeni, wydobył z niej skrycie list i rzucił go w tył za siebie, nie oglądając się, mówiąc właśnie podówczas do Dagoberta jak się zdaje, pewno dlatego, żeby odwrócić jego uwagę.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1169
Ta strona została skorygowana.