Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1178

Ta strona została skorygowana.

— A może wtedy ustanie zmartwienie naszego ukochanego ojca; może będzie mniej smutny.
— Niestety! mój Boże! my go tak bardzo kochamy. Lecz w obecności jego zawsze bywamy tak lękliwe, tak smutne, iż może mu się zdaje, że go nie kochamy.
Róża mówiąc to i chcąc obetrzeć łzy, wzięła chustkę z koszyczka z robótkami; wtem wypadł z niej papier, złożony w kształcie listu.
Na ten widok dwie siostry wzdrygnęły się, przycisnęły się jedna do drugiej i Róża rzekła do Blanki głosem drżącym:
— Znowu list!... Oh... boję się... Pewno będzie on taki, jak tamte... niezawodnie...
I dwie siostry czytały co następuje:
„Nie przestawajcie czcić swego ojca, kochane dzieci bo jest on bardzo nieszczęśliwy, i to wy, niechcący, nabawiacie go wszystkich zmartwień; nie potraficie sobie wyobrazić, jak okropnym jest dlań ciężarem wasza obecność lecz, niestety! ponosi on to wszystko dla obowiązku ojcowskiego; cierpienia jego okropniejsze są teraz, niż był kiedykolwiek; szczególnie wystrzegajcie się okazywania mu oznak tkliwego przywiązania, bo to mu dolega więcej, niż przynosi zadowolenia; każda z waszych pieszczot jest dla niego ciosem sztyletu, w was widzi niewinną przyczynę udręczeń.
„Bądźcie stałe i miejcie nadzieję, bo najmocniejszem mojem życzeniem jest uczynić wkrótce miłość ku wam waszego ojca wolną od wszelkich trosk i zmartwień, a wtedy jak szczęśliwe, jak błogie nastaną dni!... może już wkrótce...
„Spalcie ten list tak samo, jak uczyniłyście ze wszystkiemi“.
Przeczytawszy ten list, dziewczęta, przez jakiś czas zatopione w smutnych myślach, nic do siebie nie mówiły — potem Róża, trzymając w ręku papier żywo wstała, poszła do kominka i rzuciła list w ogień, mówiąc lękliwie: