Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1189

Ta strona została skorygowana.

żecie, gdyż... ale uważajcie tylko, bo nie mogę teraz spamiętać, co do was mówię. Ja myślę tylko o tem, aby wam się przypatrzeć, to mi myśl zajmuje... to mi wzrok miesza... to szał radości.
Niepodobna opisać miłej dumy dziecięcej, jaka się malowała na twarzach obydwóch dziewcząt, kiedy zacny ich ojciec swe rycerskie ręce lekko trzymając oparte na ich dziewiczych piersiach, z radością liczył przyśpieszone z uciechy bicie ich serca.
Wtem dało się słyszeć za otwartemi drzwiami chrypliwe westchnienie i wszyscy troje uszczęśliwieni obejrzeli się; niebawem ukazał się Dagobert, a przy nim nieodstępny jego towarzysz. Ponury. Stary żołnierz, ocierając oczy i wąsy małą w niebieskie kraty chustką, stał nieruchomy jak bożek Terminus; gdy się już tak zbliżył, iż mógł mówić do obecnych, obróciwszy się do marszałka, kiwnął głową i wymówił ochrypłym głosem, gdyż poczciwemu starcowi wzruszenie mówić nie pozwalało:
— A co, panie... generale... alboż... nie mówiłem!...
— Daj pokój — rzekł marszałek skinieniem, które Dagobert zrozumiał. — Ty lepszym ode mnie byłeś ojcem, mój dawny przyjacielu; chodźże prędko ucałować je. Już teraz nie jestem zazdrosny.
I marszałek podał rękę żołnierzowi, który ją ścisnął serdecznie, kiedy tymczasem obie sieroty rzuciły mu się na szyję, a Ponury, swoim zwyczajem, chcąc także być uczestnikiem radości, wspiął się na łapach i oparł się przedniemi na plecach swego pana. Nareszcie tę niebiańską szczęśliwość serc przywiązanych czterech osób, to tkliwe wylanie przerwało szczekanie Ponurego, który z dwunożnej postawy wrócił do postawy czworonożnego stróża.
Szczęśliwa ta grupa rozdzieliła się, wszyscy się obejrzeli, i ujrzeli niedołężną postać Gapy. Teraz mina jego była jeszcze bardziej głupkowata, niż przedtem; stał we drzwiach, przyczajony, wytrzeszczywszy oczy, trzymając