Następująca scena odbywa się w pałacu Saint-Dizier na drugi dzień po pojednaniu się marszałka Simon ze swemi córkami.
Księżna słucha z największą uwagą mówiącego Rodina. Wielebny ojciec, według zwyczaju, stoi oparty o kominek, trzymając ręce w kieszeniach swego tabaczkowego surduta. Wielkie zadowolenie maluje się na trupiowatej twarzy jezuity.
Księżna Saint-Dizier, w ubiorze skromnie zalotnym, bardzo odpowiednim dla tego rodzaju dewotki, nie spuszczała oka z Rodina, on bowiem zupełnie wyrugował księdza d‘Aigrigny z jej pobożnego serca.
— Tak, pani — mówił Rodin — tak, pani, wyborne mamy nowiny z naszego domu Saint-Herem. Pan Hardy... ów niedowiarek... ów wolny-filozof, wszedł nareszcie na łono naszego kościoła katolickiego, apostolsko-rzymskiego. Łaska niebios zmiękczyła tego zatwardziałego bezbożnika a zmiękczyła go tak dalece, iż w ascetycznym zapale chciał już uczynić śluby, związujące go i łączące z naszem świętem zgromadzeniem.
— Czy to być może, mój ojcze? tak prędko? — rzekła księżna zdziwiona.
— Człowiek ten, z natury tak wątły, tak delikatny w tej chwili prawie całkiem jest wyniszczony, tak na ciele, jako
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1198
Ta strona została skorygowana.
CZĘŚĆ IV.
PAJĄK ZWYCIĘŻA!
I.
RADA.