Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

krain podbiegunowych, spadają szorstkie i twarde, na ramiona; nos mały, ostry, zadarty; długa — nie jasna już, lecz prawie biała broda otacza wypukłe policzki.
Fizjognomję tego człowieka czynią osobliwszą jeszcze powieki bardzo rozwarte, bardzo podniesione, tak, iż dziką jego źrenicę, okrąża zawsze biała obrączka... Wzrok ten, nieruchomy i nadzwyczajny, wywierał na zwierzęta fascynujące wrażenie. Siedząc przy stoliku, otworzył on podwójne dno małego pudełka, pełnego koronek i innych podobnych drobiazgów, używanych przez osoby pobożne; w tem dnie podwójnem, pod skrytym zameczkiem, znajdowały się listy zapieczętowane, oznaczone jedynie numerem, tudzież, literą alfabetu. Prorok wziął jeden list, włożył do kieszeni futra, potem zamknąwszy tajemnicze podwójne dno, postawił pudełko na półce.
Scena ta odbywa się o godzinie czwartej po południu, w oberży pod Białym Sokołem, jedynej gospodzie w miasteczku Möckern, niedaleko Lipska. Po kilku chwilach ryk chrapliwy i podziemny wstrząsnął poddaszem.
— Judaszu! cicho bądź! — rzekł prorok groźnym tonem, obróciwszy głowę ku otworowi.
Drugie warczenie, głuche, ale równie straszne jak grzmot oddalony, dało się słyszeć znowu.
— Kainie! cicho bądź! — krzyknął Morok, podnosząc się.
Nagle ozwał się trzeci ryk, niewypowiedzianie dziki, straszliwy.
— Śmierć! czy ty nie umilkniesz! — zawołał Prorok i skoczył ku otworowi, przemawiając do trzeciego niewidzialnego zwierza, które nosiło ponure imię śmierci.
Pomimo zwykłej powagi swego głosu, pomimo powtarzanych pogróżek, pogromca zwierząt nie może nakazać milczenia; przeciwnie, wkrótce szczekanie kilku brytanów dołączyło się do tego ryku drapieżnych zwierząt.