Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1203

Ta strona została skorygowana.

dziejskich dla głupich junaków: Honor wojskowy... przysięga... Napoleon II“, ten rębacz mówię, mógłby dopuścić się przeciwko waszej wielebności jakiego gwałtu, a wtedy potrzebaby dobrze panować nad sobą. Jako przełożony waszej wielebności — mam prawo zapytać go, jakby sobie postąpił, gdyby marszałek Simon podniósł nań rękę...
— Panie!... — zawołał ksiądz d’Agrigny.
— Niema tu panów, tu są księża. Lub, jeżeli to znośniejsze będzie dla waszej wielebności, gdyby go spoliczkował — mówił dalej Rodin z uporczywą flegmą.
Ksiądz d’Aigrigny pobladł, ścisnął zęby, zwarł pięści, mało nie oszalał na samo wspomnienie takiej obelgi, kiedy tymczasem Rodin, który pewno nie bez celu zadawał takie pytania, pilnie zważał na znaczące symptomy, objawiające się mimowolnie we wzburzanej fizjognomji byłego pułkownika. Nakoniec ksiądz d’Aigrigny, powoli odzyskując zimną krew, odpowiedział Rodinowi spokojnym, wymuszonym tonem:
— Gdyby mnie miała spotkać podobna krzywda, prosiłbym Pana Boga, aby mnie raczył obdarować rezygnacją i pokorą.
— I zapewne Pan Bóg wysłuchałby prośby waszej wielebności — rzekł ozięble Rodin, zadowolony z próby, jaką szczęśliwie wytrzymał ksiądz d’Ąigrigny.
Wszedł lokaj niosący na tacy w wielkiej kopercie zapieczętowane pismo, które podał księżnej. Księżna prędko przebiegła je oczyma i niebawem okrutne zadowolenie zabłysło na jej pobożnej twarzy.
— Jest nadzieja — zawołała, zwracając się do Rodina — prośba jest zupełnie prawna i, przechodząc przez instancje, coraz więcej nabiera mocy; skutki mogą być takie, jakich sobie życzymy. Słowem, siostrzenicy mojej zagrozić może lada dzień największa nędza... Jej, która jest tak marnotrawna... Jakie to zamieszanie... jaki cios!...
— A więc, trzeba działać — odrzekł Rodin — a dzia-