Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1219

Ta strona została skorygowana.

się z nim widzieć natychmiast. Księżna doskonale ukryła zadowolenie z takiego zdarzenia, które tajemnie było przygotowane, aby tym sposobem oderwać na chwilę żołnierza od dziewcząt. Przechodząc obok dziewcząt, szepnął im Dagobert pocichu:
— Słuchajcie tej dobrej pani, moje dzieci, nic lepszego uczynić nie możecie — i wyszedł, z uszanowaniem skłoniwszy się księżnie.
Żołnierz wyszedł, a dewotka rzekła do dziewcząt spokojnym głosem, przybrawszy poufną minę, lubo pałała żądzą korzystania z chwilowej nieobecności Dagoberta, aby dopełnić zleceń, które dopiero co odebrała od Rodina.
— Nie mogłam dobrze zrozumieć ostatnich słów tego starego zacnego przyjaciela pań... albo raczej, zdaje mi się, że on źle sobie tłumaczył moje słowa... Kiedym dopiero co mówiła paniom o szlachetnej zarazie poświęcenia, wcale nie myślałam przez to ganić tego uczucia, przeciwnie, wielce je szanuję. Byłam pewna, że takie jak panien serca zrozumieją mnie — rzekła dewotka — ani wątpić, że i poświęcenie się ma także swoją zarazę, ale jest to szlachetna, heroiczna zaraza!... Gdybyście panie wiedziały, ilu to tkliwych, przejmujących zdarzeń bywam codzień świadkiem, ile to uczynków, pełnych odwagi, wzruszyło mnie nieraz do żywego! Tak, tak, chwała, dzięki niech będą za nie Bogu — dodała księżna Saint-Dizier z wielką skruchą. — Wszelkie klasy społeczeństwa bratają się w miłosiernych uczynkach.
— I te osoby tak się poświęcają dla ludzi obcych, nieznanych sobie — rzekła Róża z wielkiem wzruszeniem i zdziwieniem.
— Bezwątpienia — odrzekła dewotka. — Powiem tu paniom, że wczoraj jeszcze, aż do łez wzruszyłam się, odwiedziłam ambulans, tymczasowo urządzony... właśnie o kilka kroków stąd... blisko tego domu. Jedna sala prawie całkiem była napełniona biednymi ludźmi, których tam niemal konających poznoszono, wtem widzę wcho-