Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/122

Ta strona została skorygowana.

z gniewu zęby — niech ten człowiek odejdzie stąd... bo nie ręczę za siebie...
— Jakto — rzekł dumnie burmistrz, — mnie śmiesz rozkazywać?...
— Mówię panu, abyś kazał odejść temu człowiekowi — odpowiedział Dagobert w uniesieniu — bo jeżeli nie, przyjść może do nieszczęścia!
— O! Boże!... Dagobercie, uspokój się — wołały dzieci, biorąc go za ręce.
— I ty, podły włóczęgo, będziesz tu rozkazywał — zawołał rozjątrzony burmistrz. — Aha, sądzisz, że dla oszukania mnie dość jest powiedzieć, że zgubiłeś papiery! Myślisz, że dość jest wlec z sobą te dwie dziewczyny, które pomimo ich niewinnej powierzchowności... mogą być...
— Milcz! — rzekł Dagobert, przerywając burmistrzowi mowę takiem poruszeniem i spojrzeniem, iż sędzia nie śmiał dokończyć.
Tu żołnierz wziął dzieci za ręce i, słowa im wymówić nie dając, w mgnieniu oka wprowadził je do izdebki; potem, zamknąwszy drzwi i włożywszy klucz do kieszeni, wrócił prędko do burmistrza, który, przelękniony postawą i groźną twarzą żołnierza, cofnął się o dwa kroki i chwycił się jedną ręką poręczy schodów.
— Słuchajno ty — rzekł żołnierz, uchwyciwszy sędziego.za barki i patrząc mu oko w oko. — Przed chwilą ten nędznik naigrawał się ze mnie... wszystko zniosłem, bo mnie to dotyczyło... Ale ty ośmielasz się krzywdzić córki mojego generała, córki marszałka i księcia de Ligny... to ja ciebie nauczę...
Na taki postępek Morok omało nie podskoczył z radości.
Istotnie Dagobert, rozjątrzony, widząc, że wszystko stracone, nie hamował już swojego gniewu, tłumionego z trudnością od kilku godzin.
Burmistrz z największem zadziwieniem obejrzał się na