— Pani, my żyłyśmy w Azji, w kraju prawie bezludnym... — odpowiedziała smutnie Róża. — Nasza mama umarła na cholerę... w całej okolicy nie było księdza... aby jej udzielił ostatniej religijnej pociechy...
— Ach! moje kochane dzieci! — rzekła dewotka, udając serdeczny żal. — Niestety!... godna wasza matka, pomimo wszystkich jej cnót, jeszcze nie weszła do raju pomiędzy wybranych.
— Co pani mówi?
— Na nieszczęście, umarła, nie przyjąwszy sakramentów, tak, iż dusza jej błąka się pomiędzy czyścowemi duszami, oczekując chwili łaski Najwyższego... Jej zbawienie przyśpieszone być może przez modlitwy, które się codzień odmawia za odkupienie dusz pokutujących.
A widząc po przerażającym smutku na twarzach dziewcząt, że jej obłudna mowa wywarła wrażenie, jakiego sobie życzyła, dodała:
— Nie trzeba rozpaczać, moje dzieci; prędzej czy później Stwórca powoła waszą matkę do raju; a zresztą, czy nie możecie przyśpieszyć chwili zbawienia tej najukochańszej duszy?
— My, pani? a jakim sposobem zdołamy pozyskać tę łaskę?
— Dobrymi postępkami i uczynkami. I tak, naprzykład, nie możecie być w oczach jego milszemi, niż gdy dopełnicie czynu przywiązania i wdzięczności dla swej guwernantki; tak, tego jestem pewna, taki dowód gorliwości, prawdziwie chrześcijański, jak mówi ksiądz Gabrjel, skutecznie przyczyniłby się u Stwórcy do wybawienia waszej matki, gdyż Zbawiciel w swej dobroci szczególniej podoba sobie modlitwy młodych córek za swe matki i ofiarowane niebu piękne, święte uczynki.
— Ale jakże tu postąpić, aby się dowiedzieć, gdzie jest nasza guwernantka? — rzekła Róża.
— Dowiemy się o wszystkiem... spuśćcie się tylko na mnie — rzekła pocichu dewotka — powrócę ja tu znowu
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1222
Ta strona została skorygowana.