błyszczącemi jak szkło, oczyma; z ust toczył pianę; raz po raz krzyczał chrapliwym, przeraźliwym głosem; na członkach wyprężyły się mu krwią nabrzękłe żyły, jak powrozy, które, zdawało się, że pękną od takiego natężenia; skakał, jak drapieżny dziki zwierz, wyciągając przed siebie rozwarte pięści, jak drapieżne szpony. Morok zewsząd został zamknięty. Rzucił się wtedy do okna, chcąc je wyłamać i dostać się na dziedziniec; lecz nagle zatrzymał się i odskoczył na widok blasku szkła, gdyż wszyscy wściekli mają wstręt do błyszczących, migających się przedmiotów, a nadewszystko do szkła.
Nagle spostrzegł małe drzwiczki, prowadzące do gabinetu, w którym się znajdowała podówczas siostra Marta i dokąd weszły Róża i Blanka. Morok, sądząc, że w tę stronę ujść zdoła, ciągnął z całych sił za klamkę drzwi, i udało mu się pomimo oporu od środka, uchylić je nieco.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1227
Ta strona została skorygowana.