Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1232

Ta strona została skorygowana.
VII.
ANIOŁ-STRÓŻ.

Gdy sieroty stanęły naprzeciw siebie, już osłabione, mdlejące, ledwo na nogach stać mogły... krzyk zobopólnego przerażenia wydobył się z ich piersi; jedna i druga, widząc wielką w swych twarzach zmianę, zawołały nawzajem:
— Moja siostro... i ty także, chora?...
— Ach! dla Boga! Różo!... bardzo zbladłaś!...
— Tak samo, jak ty, moja siostro...
— Bylebyśmy tylko umarły razem...
— Moja kochana siostro... nasz sen... sprawdza się! — zawołała nagle Róża niemal w obłąkaniu, rzuciwszy się na szyję siostry.
— Patrz... patrz... nasz Anioł-Stróż idzie do nas...
W tej właśnie chwili Gabrjel wszedł do sali, w której się znajdowały sieroty.
— O! nieba!... cóż ja widzę!... córki marszałka Simon! — zawołał młody ksiądz.
Przyskoczywszy, przyjął biegnące sieroty w swoje objęcia; już nie mogły własnemi siłami utrzymać się na nogach; zwisły ich głowy, obumierał wzrok, z trudem wydobywał się z piersi oddech, wszystko zapowiadało zbliżającą się śmierć...
Siostra Marta o parę kroków tylko była od nich; przy pomocy tej prawdziwie świętej niewiasty, Gabrjel zaniósł sieroty na łóżko dozorującego lekarza.