Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1239

Ta strona została skorygowana.

śmielszego postanowienia, aniżeli przebijało się w tej chwili... Wyglądasz tak, jakgdybyś niecierpliwie gotowała się na zaczepne spotkanie...
— Właśnie odgadłaś, moja kochana Magdeczko, — rzekła Adrjanna, rzuciwszy się na szyję Garbuski z radością; — muszę cię ucałować za to, żeś mnie tak dobrze odgadła; bo jeżeli mam, jak to spostrzegasz, minę napastniczą, to dlatego, że oczekuję na moją kochaną ciotkę.
— Na księżnę Saint-Dizier, — zawołał Garbuska z bojaźnią, — na tę wielką damę, tak złośliwą, która ci tyle sprawiła przykrości?
— Właśnie na nią; chciała pomówić ze mną chwilę, a ja robię sobie zabawkę, przyjmując ją u siebie... — dodała panna Cardoville, śmiejąc się do rozpuku. — A nie zdołasz wyobrazić sobie, kochana przyjaciółko, jak piekielną zawiść, jak zgryźliwą rozpacz wywołuje w podeszłej, otyłej kobiecie... widok kobiety młodej, świeżej, zgrabnej... cienkiej!... obaczysz, jak to ją będzie bolało...
Wszedł służący.
— Księżna Saint-Dizier kazała mi zapytać, czy ją pani przyjmie?
— I owszem.
Garbuska chciała wstać i oddalić się z pokoju.
Adrjanna zatrzymała ją.
— Zastań, moja przyjaciółko...
— Tak chcesz?...
— Tak... ja chcę... i to na przekorę, na złość... — rzekła Adrjanna, uśmiechając się, — chcę pokazać księżnej Saint-Dizier... że mam lubą przyjaciółkę... że wreszcie ze wszech względów jestem szczęśliwą...
Zaledwie Adrjanna wymówiła te słowa, kiedy księżna weszła, z zadartą do góry głową, z imponującą miną, dumnie postępując.
Adrjanna, nie postąpiwszy ani kroku dla przyjęcia ciot-