Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1252

Ta strona została skorygowana.

Nagle zapukano do drzwi, zamkniętych na dwa spusty, wbrew ustawom zgromadzenia; bo też, coraz bardziej pewny swego wpływu i znaczenia, Rodin często wyłamywał się z pod przepisów zgromadzenia. Służący wszedł i oddał Rodinowi list. Ten wziął list i zanim go rozpieczętował, rzekł do służącego:
— Co to za powóz zajechał niedawno na podwórze? kto przyjechał?
— Ten powóz, proszę wielebnego ojca, przybył z Rzymu — odpowiedział sługa, nisko się kłaniając.
— Z Rzymu!... — rzekł Rodin z żywością; i mimowoli jakiś niepokój odbił się na jego twarzy; potem, nieco się uspokoiwszy, dodał, ciągle trzymając list nierozpieczętowany.
— Od kogo ten list?
— To z naszego domu Saint-Herem, wielebny ojcze. Rodin przypatrywał się pismu z największą uwagą i poznał charakter księdza d‘Aigrigny, na którego włożył obowiązek, aby był przy panu Hardy, w ostatnich chwilach jego życia.
List ten napisany był krótko, w następujących słowach.
„Wysyłam umyślnego do waszej wielebności z zawiadomieniem go o wypadku, może bardziej osobliwym, aniżeli ważnym; po pogrzebie pana Franciszka Hardy, trumna, zawierająca jego zwłoki, tymczasowo pozostawiona w grobie, pod naszą kaplicą, zanimby można było przeprowadzić ciało na cmentarz pobliskiego miasta; a dziś rano, kiedy ludzie nasi zeszli do grobu, aby poczynić potrzebne przygotowania do przeprowadzenia ciała... trumna znikła“.
Tu Rodin poruszył się ze zdziwienia, przestał czytać, myślał... myślał... i rzekł:
— W rzeczy samej osobliwa to rzecz.. trumna znikła.
Potem czytał dalej:
„Wszelkie poszukiwania były daremne, nie można było odkryć, gdzie się podziała; jak wiadomo waszej wie-