lebności, kaplica odosobniona jest od domu, a ponieważ nie było przy niej straży, przeto można było zakraść się do niej tak, iż nikt tego nie spostrzegł; zauważyliśmy tylko na ziemi, świeżo zwilżonej deszczem, świeże ślady czterokołowego powozu; lecz w pewnej odległości od kaplicy ślady te znikły w piasku i mimo wszelkich usiłowań, nie zdołaliśmy nic dalej odkryć“.
— Któżby mógł wykraść to ciało? — rzekł Rodim, zdziwiony i zamyślony — i komużby zależało na wykradzeniu tego ciała?
Myślał, zastanawiał się, a potem z zaciekawieniem czytał dalej:
„Szczęściem, akt zejścia spisany został w należytej, urzędowej formie“.
Skończywszy czytanie listu, Rodin jeszcze przez jakiś czas zastanawiał się, myślał, i jak się zdawało, sam do siebie mówił:
— D’Aigrigny słusznie pisze; jest to wypadek raczej osobliwy, aniżeli ważny; a jednak daje mi on do myślenia... tak... Pomyślę o tem...
Obróciwszy się do służącego, rzekł, podając kartkę zaadresowaną do Jakóba Nini-Moulina:
— Każ natychmiast zanieść ten list, i niech posłaniec żąda zaraz odpowiedzi.
— Wielebny ojciec Cabocini przybył w tej chwili z Rzymu ze zleceniem do waszej wielebności od ojca generała.
Na te słowa wzburzyła się krew w Rodinie, nie dał jednak poznać swego wzruszenia, zachował powierzchownie niezachwiany spokój.
— A gdzie jest wielebny ojciec Cabocini?
— W przyległym pokoju, proszę waszej wielebności
— Poproś go tu i pozostaw nas samych — rzekł Rodin.
W minutę później wszedł ojciec Cabocini.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1253
Ta strona została skorygowana.