Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1255

Ta strona została skorygowana.

się chciał do Rodina; ale ten żywo usunął się, rękami zasłaniając się, jak od napaści.
Już Cabocini byłby upadł przed Rodinem ma kolana, gdyby mu ten nie był przeszkodził, przytrzymawszy go za ręce i mówiąc z niecierpliwością:
— A to już byłoby bałwochwalstwem, wielebny ojcze, dajmy pokój mym przymiotom, a mówmy o celu podróży waszej wielebności: jakiż on jest?
— Ten cel. mój kochany ojcze, ten cel napełnia mię radością, szczęściem, czułością; starałem się okazać waszej wielebności tę czułość memi pieszczotami, bo serce moje jest przepełnione, przez całą drogę ledwie je mogłem powstrzymać, gdyż zawsze ono tu dążyło, do waszej wielebności, kochany ojcze; ten cel unosi mnie, zachwyca... ten cel... mnie...
I Cabocini wydobył z pugilaresu pismo, zapieczętowane trzema pieczęciami, pocałował je z uszanowaniem, a potem podał Rodinowi, który je wziął i, podobnież pocałowawszy je, odpieczętował z wielkim niepokojem.
Podczas czytania pisma, żadnej nie było widać zmiany w rysach twarzy jezuity, był zupełnie spokojny, obojętny, chyba tylko prędsze bicie arteryj skroniowych zapowiadać się zdawało jego wewnętrzny niepokój. Z tem wszystkiem, schowawszy list do kieszeni, Rodin ozięble spojrzał na przybysza i rzekł mu:
— Stanie się tak, jak każe nasz najdostojnieszy ksiądz generał.
— Tak więc, wielebny ojcze — zawołał Cabocini, z nowem wylaniem — to więc ja mam być cieniem światła waszej wielebności, drugim nim samym; ja to będę miał szczęście nie oddalać się od niego we dnie ani w nocy, krótko mówiąc, być jego socjuszem, albowiem, po daniu waszej wielebności mocy nie posiadania socjusza przez jakiś czas, stosownie do życzenia waszej wielebności i w najlepszym zamiarze dla dobra naszego zgro-