Łagodne, rozlewające się światło, z kulistej alabastrowej na trzech srebrnych łańcuchach u sufitu zawieszonej lampy, słabo oświeca sypialny pokój Adrjanny de Cardoville. Próżne, ze słoniowej kości, perłową masą nabijane szerokie łoże, w połowie kryje się pod falami miałego muślinu i drogich koronek. Jest może najwyżej jedenasta godzina wieczorem. Drzwi ze słoniowej kości, będące naprzeciw prowadzących do łaziennego pokoju, zwolna otwierają się. Wchodzi Dżalma. Już upłynęło dwie godziny, odkąd popełnił podwójne zabójstwo i, jak mu się zdaje, zabił Adrjannę, uniesiony szaloną zazdrością. Nigdy książę nie wchodził do sypialnego pokoju dziewicy; wiedząc jednak, że jest na pierwszem piętrze, łatwo się do niego dostał.
Po kilku minutach głuchego, ponurego zadumania, Dżalma padł na kolana, wzniósłszy oczy ku niebu.
Rzęsiste łzy oblały twarz Dżalmy, nie widać w niej było żadnej gwałtownej namiętności, nie można było dostrzec w jego twarzy ani nienawiści, ani rozpaczy, ani dzikiej radości z nasyconej zemsty... lecz, jeżeli tak rzec można, wyraz naiwnego, głębokiego żalu.
Przez jakiś czas Dżalma zanosił się łkaniem; łzy płynęły po jego licach.
— Umarła!... umarła!... — powtarzał przytłumionym głosem — umarła... ona, co dziś rano jeszcze spoczywała
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1268
Ta strona została skorygowana.
XVI.
MAŁŻEŃSKIE ŁOŻE.