Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1270

Ta strona została skorygowana.

ślubu, już były usunięte, za dwa dni miała już należeć do Dżalmy...
Drzwi ze słoniowej kości obróciły się na zawiasach lekko, pierwsze kroki dziewicy po gronostajowym kobiercu były tak ciche, iż Dżalma, czołem wtedy na łóżku oparty, nic nie usłyszał... Lecz nagle krzyk zdziwienia i przerażenia obił się o jego uszy... Ujrzał przed sobą Adrjannę. Widząc trwogę i zdumienie w osłupiałej twarzy Dżalmy, ciągle klęczącego, niewzruszonego, mającego ciało w tył pochylone, a głowę zwieszoną na pierś, oczy nadzwyczaj otwarte, bielmem zaszłe, Adrjanna, nie lękając się już miłosnego podejścia, postąpiła ku niemu i zawołała zmienionym głosem, wskazując ręką na sztylet:
— Mój przyjacielu, jak się tu dostałeś? Co ci jest?... co znaczy ten sztylet?
Dżalma nie odpowiedział.
Z początku obecność Adrjanny wydawała mu się przywidzeniem, które przypisywał obłąkaniu swych zmysłów, już pomieszanych skutkiem zażytej trucizny. Lecz, gdy miły głos dziewicy obił się mu o uszy... Dżalma poznał że to nie było marzenie i że rzeczywiście przed jego oczyma była panna de Cardoville. Nie mógł wytłumaczyć sobie cudu tego zmartwychwstania Adrjanny. Posunąwszy się na kolanach ku Adrjannie, podniósł do niej drżące ręce, nie mogąc słowa wymówić z wielkiego wzruszenia. Przeczuła, że jest w tam jakaś okropna tajemnica. Nareszcie Dżalma, załamując złożone ręce, zawołał głosem, którego niepodobna opisać:
— Ty żyjesz!...
— Żyjesz... — powtórzyła zdumiona dziewica.
— Więc to nie ty byłaś... Więc nie ciebie... ja zabiłem... Bóg jest dobry i sprawiedliwy.
— Ale za co? kogo zabiłeś?...
— Alboż ja wiem?... kobietę... podobną do ciebie, a potem mężczyznę, o którym myślałem, że jest twym kochan-