kiem, było to przywidzenie... marzenie... straszne marzenie; ty żyjesz, bo cię widzę.
Indjanin, zanosząc się, płakał z radości.
— Marzenie!... o! to nie marzenie. Na tym sztylecie jest krew! — zawołała Adrjanna, wskazując drżącą ręką na sztylet. — Mówię ci, że jest krew.
— Tak... dopiero co rzuciłem ten sztylet, postanowiwszy zażyć trucizny... kiedym mniemał, że ciebie zabiłem.
— Ty!... — rzekła Adrjanna, jak śmierć zbladła ty truciznę!...
— Tak jest.
— To nieprawda! — zawołała z bólem Adrjanna.
— Patrz — rzekł Indjanin.
I od niechcenia Obrócił twarz do łóżka, w stronę, gdzie stał stolik ze słoniowej kości, a na nim kryształowy flakonik.
Nie zastanawiając się, pędem szybszym jak myśl, a może i szybszym niż wola, Adrjanna przypadła do stolika, chwyciła flaszkę i podniosła ją do chciwych ust. Aż do owej chwili Dżalma klęczał; teraz krzyknął przeraźliwie, jednym skokiem stanął przy dziewicy i wyrwał z jej rąk flaszeczkę, trzymaną przy ustach...
— Wszystko jedno... już wypiłam z niej tyle co — ty rzekła Adrjanna.
Na chwilę zapanowało przerażające milczenie.
Adrjanna i Dżalma patrzyli na siebie, słowa nie mówiąc, przerażeni. Zbliżała się śmierć... Pogrążony w okropnej rozpaczy Dżalma, gdy pomyślał, że i Adrjanna także umrze, uczuł, że mu już sił braknie; głęboko westchnął, twarz sobie rękami zakrył; nogi się pod nim uginały, usiadł więc na łóżku, przy którem się wtedy znajdował...
— Już... — zawołała z przerażeniem dziewica, padając na kolana u stóp Dżalmy, — już zbliża się śmierć... zakrywasz twarz przede mną...
I w tym przestrachu oderwała ręce Dżalmy od twarzy aby się mu przypatrzyć... twarz jego łzami była zalana.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1271
Ta strona została skorygowana.