myśleli ci piekielni ludzie... dla nas, ogromne dziedzictwo, o które się ubiegamy...
— Lecz dla ciebie! tak młodej, tak pięknej, tak czystej... straszna śmierć... a te potwory triumfują — zawołał Dżalma. — Tak więc, sprawdzi się, co powiedzieli...
— Oni kłamią... — zawołała panna de Cardoville — nasza śmierć będzie rozkoszna... bo ta trucizna działa powoli, a ja kocham cię, Dżalmo...
Mówiąc te słowa cichym i drżącym z miłości głosem Adrjanna, oparłszy się łokciami na kolanach Dżalmy, tak się do niego ubliżyła, iż uczuł na licach ognisty oddech młodej dziewicy...
Na to odurzające wrażenie, na przejmujący wzrok wielkich oczu Adrjanny, której nawpół otwarte, koralowe usta coraz mocniej czerwieniły się, indjanin zadrżał na całem ciele, jakiś piekący ogień przebiegł wszystkie jego żyły.. zawrzała w nim młodzieńcza krew, wzburzyła się we wszystkich żyłach, zapomniał o wszystkiem i o rozpaczy o bliskiej śmierci.
— O! mój ukochany... mój drogi... jak piękny jesteś! — mówiła z uwielbieniem Adrjanna. — Widzisz, samo niebo chce, abyśmy oboje nawzajem do siebie należeli, i nic już nie będzie brakowało naszej zachwycającej rozkoszy.. dziś bowiem rano mąż cnotliwy, który pobłogosławić miał nasz związek, odebrał ode mnie i w twem imieniu hojny dar, który uszczęśliwi na zawsze wielu biednych. Więc czegóż masz żałować, mój aniele? Nasze śmiertelne dusze wzniosą się w miłości do Stwórcy, który jest samą miłością.
— Adrjanno...
— Dżalmo..
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Spadające przezroczyste i lekkie firanki okryły jak mgła ich śmiertelne łoże.