Rodin cofnął się z przestrachu... przez kilka sekund drżał konwulsyjnie; lecz, ochłonąwszy z pierwszego zdumienia, odzyskał przytomność, a z przytomnością niezłomną energję, ową piekielną uporczywość charakteru, która tyle nadawała mu władzy. Surowy, ironiczny, zwrócił się do Samuela, który płakał w milczeniu, i rzekł mu głosem chrapliwym:
— Nie mam potrzeby pokazywać panu aktów zejścia., masz je pan tu, w osobach.
I ręką wskazał na sześć leżących trupów.
Na te słowa swego generała, wielebny ojciec Cabocini przeżegnał się z przestrachu, jakgdyby szatana zobaczył.
— Och! mój Boże! — rzekł Samuel — więc zupełnie oddaliłeś się od niego...
— Tak, panie — rzekł Rodin, ze strasznym uśmiechem — to wystawa żywych woskowych figur, nic więcej. Mój spokój dowodzi mej niewinności. Przystąpmy do rzeczy, bo ja muszę się śpieszyć; mam u siebie gościa o godzinie drugiej. Znieśmy na dół tę szkatułkę.
I postąpił parę kroków ku szkatułce. Samuel oburzony do najwyższego stopnia, wyprzedził Rodina i, mocno przycisnąwszy gałkę na wierzchu szkatułki, zawołał:
— Ponieważ szatańska twoja dusza nie zna wyrzutów sumienna... może więc wściekłość oszukanej chciwości potrafi zachwiać nią... majątek twych ofiar ujdzie twoich rąk, krwią splamionych.
Ledwie Samuel wymówił te słowa, kiedy przez szczeliny szkatułki ażurowej roboty zaczął się wydobywać dym, i lekka woń spalonego papieru rozeszła się po pokoju..
Rodin zrozumiał, co się dzieje...
— Ogień!... — zawołał, rzucając się na szkatułkę, chcąc ją zabrać.
Przymocowana była do masywnej marmurowej konsoli.
— Tak... ogień... — rzekł Samuel — za kilka minut z tych ogromnych skarbów popiół tylko zostanie... i lepiej że się obrócą w popiół, aniżeli dostaćby się miały tobie
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1289
Ta strona została skorygowana.