kiedy tymczasem dobra Garbuska, trzymając starsze dziecię, uczy je sylabizować.
Agrykola tylko co powrócił z pola, zaczynał wyprzęgać woły; z rozrzewnieniem, rękę mając wspartą na jarzmie, pod którem uginały swe silne karki dwa piękne czarne woły. Spoglądał na żonę i dzieci.
Ileż to różnych tkliwych wzorów! Sędziwa twarz poczciwego żołnierza... tak miła fizjognomja mej przybranej matki, świeża, śliczna twarz Anieli, uśmiechającej się do swego niemowlęcia, łagodna melancholja Garbuski, opierającej co chwila swe usta na jasnej rozkosznej główce starszego synka Agrykoli, a wreszcie sam Agrykola, piękny dzielny mężczyzna, którego cała postać zdaje się oddychać prawością szlachetnej duszy...
O mój przyjacielu, patrząc na to grono istot tak dobrych, tak szczęśliwych, szlachetnych, tak się kochających i miłych jedno drugiemu, żyjących teraz w szczęśliwem ustroniu naszej ubogiej Salonji, serce moje z rzewną wdzięcznością wzniosło się ku Bogu.
Lecz niestety! przykry wypadek zachmurzył pogodę tego obrazu.
Usłyszałem nagle wołającą żonę Dagoberta:
— Cóż to, mój mężu, ty płaczesz?..
Na te sława Agrykola, Aniela, Garbuska powstali i otoczyli żołnierza; na wszystkich twarzach malował się niepokój... wtedy on prędko podniósł głowę, i widać było w rzeczy samej kilka łez, toczących się po licach na białe wąsy.
— Nic to, moje dzieci — rzekł żołnierz rozczulonym głosem — to nic... ale to dziś... pierwszy czerwca... a cztery lata temu...
Nie mógł dokończyć, a gdy podniósł ręce dla otarcia łez, widać było, jak trzymał bronzowy łańcuszek, na którym wisiał medaljon. Były to najdroższe jego relikwie, bo przed czterema laty, prawie umierając z rozpaczy, w jaką go pogrążyła strata dwóch aniołów, o których ci tyle razy
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/1293
Ta strona została skorygowana.