ną Marją Ernestyną. Donosi, że mile przyjmie nadesłane wiadomości i sam na nie odpisze.
— Zanotować to... ja sam napiszę do księżnej Marji.
Podczas gdy Rodin zapisywał uwagi na marginesie papieru, który trzymał, pan jego tymczasem nie przestawał przechadzać się wzdłuż i wszerz po pokoju; stanął naprzeciw wielkiego, poznaczonego czerwonemi kropkami globusu; zatrzymał się przed nim na chwilę i spoglądał nań w zamyśleniu.
Rodin czytał dalej:
— Wnosząc z usposobienia umysłów w niektórych krajach włoskich, ojciec Orsini pisze z Medjolanu, że byłoby z pożytkiem puścić tam w obieg książeczkę, w którejby nasi ziomkowie Francuzi opisani byli, jako bezbożnicy, rozpustnicy i krwawi łupieżcy.
— Śliczna myśl, trzeba polecic Jakubowi Dumontin napisanie takiej książeczki, Ten człowiek składa się z żółci i trucizny; pisemko będzie okropne... ja udzielę niektórych uwag... tylko nie dawać mu pieniędzy, dopóki nie złoży rękopisu.
— Ma się rozumieć... Gdyby mu dano pieniądze zgóry, piłby cały tydzień. To już się zdarzało; trzeba mu było dwa razy zapłacić za jego straszną napaść na panteistyczną dążność prelekcji profesora Martin.
— Zanotować i czytaj dalej.
— Negocjant donosi, że komisant ma wysłać bankiera, by zdał rachunek komu należy...
Rodin wymówił te słowa jakimś dziwnym akcentem i zapytał:
— Wszak pan rozumie?
— Rozumiem — odparł tenże, drgnąwszy, — to są wyrażenia umówione.
— Lecz komisanta wstrzymały jakieś skrupuły.
Na twarzy pana ukazał się wyraz przykrego, niemiłego uczucia. Po chwili milczenia rzekł:
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/133
Ta strona została skorygowana.