zwierzchnik przerażającym... gdy tamten o wyniosłej postawie, z miną rozkazującą, położył rękę na globusie, który jakby owładnąć chciał zuchwałą pychą.
Jeden podobny był do orła, unoszącego się nad upatrzoną zdobyczą... drugi do płazu, ściskającego ofiarę swemi zwojami...
Potem Rodin przystąpił do biurka, żywo zacierając ręce, i napisał następujący list cyframi, których znaczenia nie znał nawet jego zwierzchnik.
Paryż o 9 min 45 rano.
Odjechał... ale wahał się. Gdy otrzymał rozkaz wyjazdu, matka jego umierała i wzywała go siebie; wiedział, iż możeby ją uratował swoją obecnością... bo zawołał: Nie udać się do matki... byłoby tem samem, co być jej zabójcą.
A jednakże... pojechał! lecz wahał się.
Mam go na oku...
List ten otrzymasz w Rzymie, w tym samym czasie, kiedy on tam przyjedzie.
P. S. Powiedz księciu kardynałowi, że może polegać na mnie; ale z warunkiem, żeby czynnie się zajmował moimi interesami.
Złożywszy i zapieczętowawsszy ten list, Rodin schował go do kieszeni.
Godzina dziesiąta wybiła.
Była to dla Rodina godzina śniadania. Poukładał i zamknął papiery w szufladzie, od których kluczyk wziął z sobą, otarł łokciem stary zatłuszczony kapelusz, wziął w rękę połatany parasol i wyszedł.
Kiedy ci dwaj ludzie w głębi owego ponurego zakątka knuli spisek, w który miały być wplątane cztery osoby wygnanej niegdyś rodziny... jednocześnie nadzwyczajny, tajemny opiekun przemyśliwał nad obroną tejże rodziny, jako swojej.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/151
Ta strona została skorygowana.