W czasie gdy opisana poprzednio scena odbywała się w oberży pod „Białym Sokołem“ w Möckern, trzy osoby, których przybycia Morok, pogromca zwierząt dzikich, tak gorąco oczekiwał, zbliżały się spokojnie do tejże oberży, mijając zwolna powabne łąki.
Ścieżką, wydeptaną wśród trawy na łące, jechały zwolna na białym koniu, dwie młode dziewczyny, prawie dwoje dzieci, bo liczyły piętnasty rok, siedząc na szerokiem siodle z łąkiem, gdzie obie trzymały się wygodnie. Wysoki mężczyzna o smagławej twarzy, z długiemi siwemi wąsami, prowadził konia za cugle, i często obracał się ku dziewczętom z wyrazem troskliwości iście rodzicielskiej i pokorą wiernego sługi; podpierał się on długim kijem, na krzepkich jeszcze ramionach miał żołnierski tornister; zakurzone obuwie, chód nieco powolny, świadczyły, iż oddawna wyruszył w drogę. Pies, z rodzaju takich, które ludy północne zaprzęgają do sanek, mocne zwierzę, wzrostu, kształtu i sierści wilka, szedł pilnie za przewodnikiem małej karawany, nie odstępując ani na krok swego pana.
Zwano go Ponurym.
Dwie te siostry bliźnięta, dzięki słodkiemu kaprysowi matki, nosiły imiona Róży i Blanki; były teraz sierota-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ II.
PODRÓŻNI.