Ofiara Módlcie się za mnie Paryż |
w |
Medaljon ten zakrywa w połowie na piersi młodzieńca bliznę rany.
Indjanin ten to Dżalma, ranę tę poniósł, gdy bronił ojca Róży i Blanki, jenerała Simon.
Rysy twarzy Dżalmy są bardzo regularne; jest to obraz pięknej, szlachetnej prostoty; czarne, niejako w ciemny błękit wpadające włosy, rozdzielające się na czole, spadają wolno na ramiona; delikatnie a śmiało rysujące się powieki, mają taki sam ciemno-błękitnawy kolor, jak długie brwi, które rzucają cień aż na bezwłose jeszcze policzki; mocno czerwone, dość wydatne, nieco otwarte usta oddychają z trudnością, sen jego jest ociężały, przykry, gdyż powietrze coraz gęstsze, na twarzy widać niekiedy kurczowe odruchy, jakby miał jakiś nieprzyjemny sen.
Dokoła niego panuje głęboka cisza.
Lekko powiewający wiatr nawet nie zaszeleści olbrzymieni liśćmi, sięgającemi aż do otworu, służącego za okno.
Po chwili liście te zaczynają poruszać się, jakgdyby je poruszało coś pomału czołgającego się pod niemi.
Kiedy niekiedy to słabe poruszenie ich nagle ustawało, i znowu nic nie zakłócało spokoju.
Po kilkakrotnie powtarzanych poruszeniach, wśród gęstwiny ukazała się głowa ludzka.