Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/164

Ta strona została skorygowana.

środka, tak, iż za najmniejszem ich uchyleniem musiałby się koniecznie przebudzić.
Dusiciel, ciągle ukryty za pniem, chcąc zapewne jeszcze lepiej obejrzeć wnętrze szałasu, jeszcze bardziej wyciągnął głowę, i dla dogodności, wsparł się lekko ręką na oknie.
To poruszenie zachwiało wielkim kwiatem kaktusa, w którego kielichu siedział przyczajony wąż; ten wyskoczył, i, jak zwój bicza, jednym rzutem okręcił się około ręki Dusiciela.
Już to z bólu, już z przelęknienia, Dusiciel nie mógł się wstrzymać od lekkiego okrzyku... i cofając się, ciągle do pnia przyciśnięty, spostrzegł, że Dżalma poruszył się...
Istotnie, młody Indjanin, pozostając w niedbałej postawie, nawpół otworzył oczy, zwrócił głowę ku okienku, i głęookie westchnienie podniosło jego pierś, gdyż parne, gorące powietrze było bardzo ciężkie.
Ledwie Dżalma poruszył głowę, w tejże chwili rozległ się między wzruszonymi liśćmi krótki świst, jakim odzywa się rajski ptak, gdy podlatuje.
Usłyszawszy ten okrzyk drugi raz jeszcze, ale już słabiej powtórzony, jakgdyby ptak odzywał się z większej odległości, Dżalma, domyślając się przyczyny szmeru, który przed chwilą obudził go; wyciągnął powoli rękę, trzymaną pod głową i zasnął znowu, prawie w takiej samej, jak dotąd postawie.
Przez kilka minut panowała najgłębsza cisza.
Dokładnem naśladowaniem głosu ptaka Dusiciel starał się naprawić nieostrożny błąd krzyknięcia z bólu i przestrachu, jakiego nabawił go wąż, ukryty w kwiecie. Gdy już mógł sądzić, że Dżalma znowu zasnął, wyciągnął głowę i zobaczył, że się nie omylił. Wtenczas spuścił się z pnia z wielką ostrożnością, pomimo, że lewa ręka znacznie mu napuchła wskutek ukąszenia węża.
Dusiciel znowu zniknął w gęstwinie.