Niebo, dotąd czysto-błękitne, pogodne, powoli czerwienić się zaczęło; rzadkie promienie słońca, przebijając się tu i owdzie przez ponure sklepienie drzew, dochodziły do okna namiotu, ale już blade, jakby przynosiły złą wróżbę.
To przyćmione światło okrywało wszystkie przedmioty dziwnym blaskiem, jaki możnaby wystawić sobie, gdyby się patrzyło przez szkło miedziano-czerwone, zafarbowane.
W tamecznym klimacie taki fenomen, w połączeniu z niezmiernym upałem gorącej strefy, zapowiada zawsze nadchodzącą burzę.
Istotnie ociężałe, duszące powietrze stawało się nieznośnem;; duże krople potu okrywały, jak perły, czoło Dżalmy, ciągle pogrążonego we śnie.
Dusiciel, czołgając się jak wąż koło ściany namiotu, przesunął się aż do maty, na której leżał Dżalma, i przy nim przytulił się spłaszczony, aby jak najmniej zabrać miejsca.
Patrząc na dusiciela, leżącego przy Dżalmie, którego życie było na jego łasce, widzieć było można po kurczach twarzy, że w piersiach tego człowieka toczyła się gwałtowna walka...
Instynkt, chęć zabójstwa, walczyły w tej srogiej du-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/168
Ta strona została skorygowana.
II.
NAPIĘTNOWANIE.