szy przeciwko rozkazom, które odebrał, gdyż nie powinien był zabijać Dżalmy.
Może zamiar jego zgubniejszy był nad śmierć samą...
Dwa razy, pałając dziką żądzą, opierał się tylko na jednej lewej ręce, a prawą chwytał za stryczek... i dwa razy porzucał go: instynkt morderstwa ustępował wszechwładnej woli, której Malajczyk nawykł być posłusznym.
Namiętność do morderstwa dochodzić w nim musiała do szaleństwa, bo przez wahanie tracił drogocenny czas.
Dżalma każdej chwili mógł się obudzić, a posiadał siłę, zręczność i odwagę.
Nawet bez broni strasznym byłby przeciwnikiem dla dusiciela.
Nareszcie Malajczyk, stłumiwszy w piersiach westchnienie żalu, wziął się do dzieła.
Dżalma spał z głową opartą na podłożonej ręce.
Wypadało, nie budząc go, dokazać, iżby odwrócił twarz ku drzwiom, ażeby, w razie, gdyby się nawpół przebudził, wzrok jego nie padł odrazu na dusiciela. Teraz zaś, dla dopięcia zamiaru, trzeba było przebyć kilka minut w namiocie.
Niebo coraz bardziej zachmurzyło się... podobne było do rozpalonej miedzi. Upał doszedł do najwyższego stopnia; powietrze tak było naładowane elektrycznością, iż prócz przenikliwego zapachu kwiatów czuć było mocną woń siarki; wszystko się przyczyniało do pogrążenia w głębokim śnie Dżalmy i ułatwienia zamiarów dusiciela, który, klęcząc przy nim, zaczął zręcznymi, oliwą wysmarowanymi końcami palców, lekko dotykać czoła, skroni i powiek młodego Indjanina, z taką niezwykłą zręcznością, iż tenże ledwie to mógł uczuć.
Po kilku chwilach tych magnetycznych czarów, obfitszy jeszcze pot wystąpił na czoło Dżalmy; westchnął głęboko, potem dwa czy trzy razy zadrgały mu muskuły na twarzy, gdyż dotykanie to, chociaż tak lekkie, iż
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/169
Ta strona została skorygowana.