przepasamy był czerwonym pasem; bardzo szerokie z białej bawełnianej tkaniny spodnie pozwalały widzieć do połowy obnażone, śniadego koloru lśniące nogi, których kształty dokładnie uwydatniały się na karych bokach klaczy, którą Dżalma zlekka przyciskał łydkami; stopy odziane były w zgrabne sandały z czerwonego safjanu.
Polot jego myśli, to gwałtownych, to znów powściąganych malował się, iż tak powiem, w chodzie, jaki nadawał swej klaczy; chód ten był to śmiały, przyśpieszony, jak wyobraźnia, która unosi się bez hamulca, to znów spokojny, miarowy, jak rozwaga, następująca po nierozsądnej nadziei.
W tak rozmaitym biegu, najmniejsze poruszenia Dżalmy były pełne powabnego, wyniosłego, swobodnego, nieco dzikiego wdzięku.
Myślał właśnie w tej chwili o Paryżu, owem czarownem mieście, o którem nawet w Azji, również czarownej części świata, tyle dziwnych krążyło powieści, myślał o tych pięknych kobietach, które przewyższały jeszcze pięknością swą cuda wielkiej stolicy całego świata, jak to słyszał często od jenerała Simon.
Nic dziwnego więc, że młody Indjanin był teraz obojętnym na otaczające go piękności świetnej natury.
A tymczasem wśród wspaniałej okolicy, kędy przejeżdżał, tysiące ptaków świergotaniem i igraszkami, witało ten piękny wieczór; zielone i czerwone papugi wyłaziły na wierzchołki akacyj, majna-majna, wielki, śliczny, błękitny ptak, którego szyja i długi ogon połyskują złotem, ścigał czarną jak aksamit wilgę; fijołkowo-tęczowych kolorów gołąb Kolo odzywał się wdzięcznem gruchaniem obok rajskiego ptaka, którego jaskrawa barwa łączyła w sobie pryzmatyczny blask szmaragdu i rubinu, topazu i szafiru.
Niepodobna opisać widoku tej przyrody, tak zbytkownie bogatej, czarującej kolorami, zapachami i całym układem.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/174
Ta strona została skorygowana.