Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

— Tej nocy.
— Bo musi się ukrywać...
— On... a to dlaczego?
— Nie wiem...
— Ale gdzież on jest? — zawołał Dżalma niespokojny.
— O trzy mile stąd... niedaleko od morza... w zwaliskach Tchandi...
— On... zmuszony ukrywać się... — powtórzył Dżalma, a na jego twarzy malowało się zadziwienie i niepokój.
— Wiesz pan, gdzie są zwaliska Tchandi? — rzekł kontrabandzista.
— Wiem... i jenerał Simon na mnie tam oczekuje?...
— Tak jest, oczekuje na pana...
Dżalma prędko poruszył się, chcąc puścić się galopem, ale kontrabandzista zatrzymał go i rzekł:
— Zaklinam pana na krew twojej matki... nie puszczaj się tam za dnia, zaczekaj nocy... uwaga zwrócona jest na pana... przez to odkryłbyś schronienie jenerała Simon... Nie wracaj do Batawji, ale, gdy się dobrze zciemni, udaj się sam do zwalisk Tchandi... To rozkazał powiedzieć panu jenerał Simon... oczekuje cię...
— Więc ty z nim przybyłeś z Sumatry?
— Byłem sternikiem małego nadbrzeżnego statku kontrabandzistów, który go wysadził na ląd... Jenerał prosił pana, abyś przybył około zachodu słońca na jego spotkanie do Amor-Fikin, pewny będąc, że cię spotkam na drodze... udzielił mi wiadomości z listu, któryś pan odebrał, abym cię przekonał, że od niego przychodzę; gdyby mógł, byłby do ciebie napisał.
— A nie powiedział ci, dlaczego zmuszony jest ukrywać się?...
— Nic mi nie mówił.
— Może szukają go Anglicy, dlatego, że się przyczynił do mojej ucieczki, — pomyślał sobie Dżalma,