a ponieważ to przypuszczenie było prawdopodobnem, tej okoliczności przypisał potrzebę ukrywania się jenerała Simon.
Po chwili milczenia rzekł do kontrabandzisty:
— Czy wracasz do Batawji?
— Tak jest... i to bardzo spiesznie... Już długo z panem gawędzę... a obawiam się, aby mnie nie śledzono...
— Czy podejmiesz się odprowadzić mego konia do miasta?...
— Ale jak mnie zobaczą...
— Mój dom jest za miastem, między drzewami, obok nowego meczetu...
— Wiem, wiem, rozpowiedział mi jenerał Simon o pańskiem mieszkaniu; udałbym się tam, gdybym pana nie spotkał tu... to niech mi pan da konia...
Dżalma zeskoczył lekko na ziemię, rzucił cugle kontrabandziście, odwiązał swego pasa, wyjął z niego mały jedwabny woreczek i dał go, mówiąc:
— Byłeś wierny i usłużny... Masz. To niewiele... ale nie mam więcej.
— Słusznie Kadża-Sing przezwany był „ojcem wspaniałego“, — rzekł kontrabandzista, kłaniając się z uszanowaniem i wdzięcznością.
I puścił się drogą, wiodącą od Batawji, prowadząc za sobą klacz Dżalmy.
Młody Indjanin udał się w zarośla, idąc śpiesznie ku zwaliskom Tchandi.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/180
Ta strona została skorygowana.