— Byłem tam... jeden kamień postumentu u posągu odsuwa się... schody są szerokie... dosyć będzie.
— A ci trzej hersztowie nie mają na ciebie najmniejszego podejrzenia...
— Żadnego... widziałem ich rano... a wieczorem Malajczyk powiedział mi wszystko, wprzód nim udał się do nich do zwalisk Tchandi.
— Mahal!... jeżeli powiedziałeś prawdę, jeżeli wszystko się uda, możesz być pewnym łaski i nagrody. Już zamówiłem dla ciebie miejsce na okręcie Ruyter; wyjedziesz jutro i tym sposobem unikniesz zemsty dusicieli; tu nie miałbyś spokoju... Opatrzność wybrała cię, abyś wydał wielkich zbrodniarzy w ręce sprawiedliwości... Bóg cię pobłogosławi... Idź natychmiast i zaczekaj na mnie przed drzwiami gubernatora... wprowadzę cię; o ważne idzie rzeczy, a ja nie będę się wahał obudzić go, choćby o północy... Idź prędko, ja zaraz pójdę za tobą.
Słychać było zewnątrz, jak Mahal śpiesznie odchodził, i znowu cicho było w całym domu...
Jozue wrócił się do swego biura i dopisał jeszcze do pamiętnika następujące słowa:
„Teraz Dżalma już nie wyjedzie z Batawji... Cokolwiekby zaszło, nie stanie on w Paryżu na dzień trzynasty lutego. Bądź spokojny...
„Jak przewidziałem, muszę być na nogach całą noc; biegnę do gubernatora, jutro dopiszę nieco jeszcze do tego pamiętnika, który na okręcie Ruyter powędruje do Francji“.
Zamknąwszy biuro, Jozue mocno zadzwonił i, ku wielkiemu zdziwieniu domowników, że wychodzi wśród nocy, udał się śpiesznie do mieszkania gubernatora wyspy.
Przejdźmy teraz do ruin Tchandi.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/188
Ta strona została skorygowana.