Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

Dagobert kiedy niekiedy spoglądał wokoło siebie, i zdawało się, że coś sobie przypominał; powoli jego oblicze zasępiło się, gdy już znajdował się blisko młyna, którego łoskot zwrócił jego uwagę, zatrzymał się pokilkakroć kręcąc długie wąsy, dwoma palcami, wielkim i małym: był to jedyny znak, którym objawiał wzruszenie mocne i ukryte.
Jowialny zatrzymał się nagle za panem, Blanka uniosła głowę; spojrzenie jej zwróciło się na siostrę, do której słodko się uśmiechnęła, potem obie spojrzały po sobie z zadziwieniem, widząc Dagoberta nieruchomego, z rękami założonemi na długim kiju, wzruszonego boleśnie i głęboko...
Sieroty znajdowały się wówczas u stóp małego pagórka, którego wierzchołek ginął śród gęstych liści ogromnego dębu, posadzonego w połowie tego wzgórza. Rózia, widząc Dagoberta nieruchomego i zamyślonego, pochyliła się z siodła, i oparłszy drobną białą rękę o ramię żołnierza, stojącego tyłem, rzekła mu łagodnie:
— Co ci jest, Dagobercie?
Weteran obrócił się; z wielkiem zadziwieniem obie siostry spostrzegły dużą łzę, która skreśliwszy wilgotną brózdę po zgrubiałej twarzy, zniknęła w ogromnych wąsach. Po chwili wahania, żołnierz przeciągnął spracowaną ręką po oczach, i rzekł do sierot głosem wzruszonym, pokazując dąb, przy którym zatrzymał się.
— Zasmucę was, biedne moje dzieci... ale, to rzecz tak święta... to co wam powiem... A więc! lat osiemnaście minęło... od dnia przed wielką bitwą pod Lipskiem, kiedy to zaniosłem ojca waszego pod to drzewo... dwa razy szablą cięty był w głowę... kulą raniony w ramię... tutaj, on i ja, co także dwie rany piką odebrałem, zostaliśmy wzięci do niewoli, i przez kogóż jeszcze, przez renegata... tak, przez francuza, zdrajcę, markiza, emigranta, pułkownika w nieprzyjacielskiej służbie... a który później... Wreszcie kiedyś... dowiecie się o wszystkiem...