Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/217

Ta strona została skorygowana.

cze zachwycającą; powtarzam ci, że to będzie coś nadzwyczajnego.
— Oj! tak, trzeba przyznać, jaki z niej zuch!... ciągle biegała po ogrodzie, nieustannie sprzeciwiała się guwernantce, wspinała się na drzewa... i coraz to nowe figle!...
— Tak, przyznaję, panna Adrjanna to był djabełek w ludzkiej postaci; ale jaki dowcip, jaka swawola, a nadewszystko, jakie dobre serce, nieprawdaż?
— Tak, niema co mówić, że dobra była.
— Przypominasz sobie, gdy poszła z guwernantką na przechadzkę: nieraz wróciła bez szala, gdyż podarowała go ubogim dzieciom wiejskim...
— Alboż to raz przyszło do tego, że nowiuteńką merynosową suknię darowała babie, a sama w spódniczce tylko powracała do zamku... i z gołemi rękami: śliczneż to było dziecię!
— Serce przedziwne, ale głowa... co za głowa.
— Tak, bardzo zła głowa, ja zawsze powtarzam, że to się źle skończy, i pokazuje się, że ona w Paryżu wyprawia różne rzeczy... i to jakie rzeczy...
— No! cóż takiego?...
— Ach! mój kochany, nie śmiem...
— Ależ mów...
— Oto, — rzekła dobra kobieta nieśmiało i zakłopotana, co dowodziło, jak była zgrozą przejęta, — panna Adrjanna mieszka w jakiejś bałwochwalczej świątyni w końcu ogrodu przy pałacu swej ciotki, a usługują jej zamaskowane kobiety, które ją ubierają jak boginię, ona zaś bije je, bo nigdy nie jest trzeźwa... Nie mówię już o tem, że po całych nocach trąbi w szczerozłotą myśliwską trąbę, co, jak sobie możesz wystawić, do rozpaczy doprowadza jej ciotkę...
Tu rządca parsknął ze śmiechu.
— Ale któż ci powiedział takie rzeczy o pannie Adrjannie?
— Wiem od żony Ireneusza, która chodziła do Paryża