— Zaraz panu powiem...; przedewszystkiem trzeba panu wiedzieć, że ten zamek jest sprzedany... kontrakt podpisany został w wilję mego odjazdu z Paryża....
— Ach! panie! jaki we mnie budzi się niepokój..
— W czem?
— Lękam się, czy nowy dziedzic zechce mnie zatrzymać jako rządcę.
— Zważ pan tylko, jakie to szczęśliwe zdarzenie! właśnie o tej posadzie chcę z panem mówić.
— Czy możliwe?
— Zapewne, wiedząc, jak margrabia zajmuje się panem, pragnąłbym mocno pragnąłbym, abyś pan mógł utrzymać się na tej posadzie; starać się będę wszelkiemi siłami przysłużyć się panu, jeżeli....
— Ach panie! — zawołał Dupant, przerywając mowę Rodinowi, — jakże mu jestem wdzięczny! niebo tu pana zasłało...
— I pan też... pochlebiasz mi nawzajem; przedewszystkiem powinienem panu wyznać, że muszę położyć warunek... do mego wstawienia się.
— Ach, panie, mniejsza o to... mów pan, mów...
— Osoba, mająca mieszkać w tym zamku, jest podeszłą damą, pod każdym względem godną szacunku: szanowna to osoba nazywa się pani de Sainte-Colombe...
— Jakto, — rzekł rządca, przerywając Rodinowi, — więc to pani de Sainte-Colombe kupiła zamek?
— To znasz ją pan?
— Tak, przyjeżdżała tu przed tygodniem, aby obejrzeć te dobra... Moja żona mówi, że to wielka dama... ale, mówiąc między nami... z pewnych słów, jakie z jej ust słyszałem...
— Panie Dupont, jak widzę jesteś przenikliwy... Bardzo wiele jeszcze brakuje pani de Sainte-Colombe, żeby była wielką damą... zdaje mi ¡się, że ona była poprostu
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/223
Ta strona została skorygowana.