modniarką, pod galerjami w Palais-Royal. Widzisz pan, że otwarcie, z nim mówię.
— A chlubiła się, że w jej domu bywali panowie francuscy i zagraniczni.
— Rzecz prosta, pewno przychodzili zamawiać kapelusze dla swych żon; tak więc, zebrawszy wielki, kapitał... i spędziwszy życie za młodu i w dojrzałym wieku... obojętnie względem zbawienia swej duszy, obecnie jest na wybornej, pełnej zasługi drodze... To, to właśnie, jak panu mówiłem, czyni ją godną poszanowania ze wszech względów; bo nic szanowniejszego nad szczery i wytrwały żal za grzechy... Lecz żeby mogła osiągnąć zbawienie, potrzeba nam pana, panie Dupont.
— Mnie... a cóż ja mogę?
— Twoja pomoc może być bardzo skuteczną, a to takim sposobem: W tej wsi niema kościoła, a leży ona w pośrodku między dwiema parafjami. Pani de Sainte-Colombe, chcąc zrobić wybór między dwoma księżmi, który z nich miałby miewać dla niej mszę w kaplicy, zechce pewno zasięgnąć rady pańskiej, jako dawno tu zamieszkałego.
— Och! w takim razie rada będzie krótka... proboszcz w Danicourt jest, najlepszym człowiekiem.
— Otóż właśnie nie trzeba go jej stręczyć.
— A to dlaczego?
— Przeciwnie, trzeba bezustannie zalecać jej proboszcza z Boiville, aby skłonić tę kochaną damę, żeby go wybrała.
— A dlaczego jego raczej, niż pierwszego?
— Dlaczego? zaraz powiem; jeżeli panu i jego małżonce uda się nakłonić panią de Sainte-Colombe do wyboru, którego ja sobie życzę, pewnym być możesz utrzymania się tu jako rządca. Na to daję słowo honoru... co obiecuję, tego święcie dotrzymam.
— Nie wątpię, że pan ma taką władzę, — rzekł Dupont,
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/224
Ta strona została skorygowana.