kiem parowym, lecąc na skały, popychany wiatrem i wzburzonem morzem.
Nagle gwałtowna fala uderza w bok parowca; ogromny bałwan morski ze strasznym impetem wpada na pokład; w jednej sekundzie komin obalony, bęben pogruchotany, jedno koło machiny połamane... druga nadchodząca fala uderza wpoprzek statku i pędzi ku brzegom... w tym samym kierunku co trzymasztowy zrujnowany okręt.
Lecz ten, lubo bardziej oddalony od raf, nadstawiając wiatrom i morzu obszerniejszą powierzchnię, aniżeli statek parowy, dopędza go i tak się już do niego zbliża, iż lękać się potrzeba lada chwila ich zetknięcia... byłoby to okropne, a niezawodne rozbicie.
Okręt trzymasztowy był to okręt angielski, nazwiskiem Black-Eayle; powracał z Ameryki, wiózł podróżnych, którzy, przybywszy z Indyj i Jawy, na statku parowym Ruyter, wysiedli z tego statku, dla przebycia międzymorza Suez. Black-Eayle, wypłynąwszy z cieśniny Gibraltarskiej, zawinął do wysp Azorskich, skąd teraz płynął, zdążając do Portsmouth, gdy napadł go wiatr północno-zachodni, który podówczas panował na kanale kaletańskim.
Statek parowy, nazwiskiem Wilhelm Tell, płynął z Niemiec, z Elby i, pozostawiając na boku Hamburg, zmierzał do Hawru.
Dwa te okręty, pędzone burzą, popychane przybierającem morzem, z niesłychaną szybkością biegły na rafy.
Pokłady obudwu smutny, bolesny przedstawiały widok; śmierć wszystkich podróżnych zdawała się niechybną, gdyż morze z okropnym łoskotem rozbijało się o nagie, strome skały brzegów.
Kapitan trzymasztowego okrętu Black-Sayle, stojąc w tyle i trzymając się szczątka masztu, w tej okropnej ostateczności, z zimną krwią wydawał rozkazy. Bałwany poobrywały szalupy, nie było więc tego środka ratunku; jedyny jeszcze pozostawał środek ocalenia, gdyby się okręt
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/229
Ta strona została skorygowana.