Kidy rządca pospieszył nad morze, dla dania ratunku podróżnym, którzyby zdołali uniknąć zguby w nieuchronnem rozbiciu, Rodin, zaprowadzony przez Katarzynę do zielonego pokoju, zabrał stamtąd rzeczy, które zawieźć miał do Paryża. Obojętny na ratunek, którym zajęci byli mieszkańcy zamku, Rodin wrócił do pokoju rządcy; pokój ten przytykał do długiej galerji. Nikogo tu nie zastał; pod pachą miał szkatułkę ze srebrnym zameczkiem, rdzą czasu pokrytym. Jego surdut, do połowy zapięty, dozwalał widzieć część dużego safjanowego pugilaresu w bocznej kieszeni. Gdyby zimna twarz sekretarza d‘Agrigny‘ego mogła innym sposobem, aniżeli samym tylko ironicznym uśmiechem wyrazić radość, rysy jej byłyby pełne zachwytu; albowiem właśnie w tej chwili znajdował się on pod urokiem najmilszych myśli. Postawiwszy szkatułkę na stole, rzekł do siebie z wielkiem zadowoleniem:
— Wszystko dobrze idzie; roztropność radzi pozostawić tutaj te papiery aż do pewnej chwili, bo zawsze trzeba. się mieć na ostrożności z djabelską przenikliwością Ad’rjanny Cardoville, która odgaduje to, o czem niepodobna byłoby dla niej dowiedzieć się. Szczęściem... zbliża się chwila, kiedy nie będziemy już potrzebowali obawiać się. Los będzie dla niej okrutny, tak być musi. Takie niepo-
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/234
Ta strona została skorygowana.
III.
ROZBITKI.