upuścił na ziemię ćwiartkę wołu i oblizał skrwawione wąsy. Potwór ten, łącząc przyjemne z pożytecznem, występował podczas przedstawień Moroka, pożerając w oczach widzów kilka funtów surowego mięsa.
— Porcja Śmierci i moja są tam na dole, ta zaś będzie dla Kaina i Judasza — rzekł... a gdzie nóż? Zamiast odpowiedzieć, Morok zaczął go zapytywać:
— Czy byłeś na dole, kiedy ci nowi podróżni przyjechali do oberży?
— Tak, powracałem z jatek.
— Czy wiesz... gdzie dano mieszkanie tym podróżnym?
— Gospodarz zaprowadził dziewczyny i starego w dziedziniec, do budynku co wychodzi na pole! Straszliwe wycie, wstrząsnąwszy poddaszem, przerwało mowę Goljata:
— Czy słyszysz? — zawołał — zwierzęta z głodu aż wściekają się. Nigdy nie widziałem Judasza i Kaina tak złych, jak tego wieczora, skaczą po klatce, aż strach żeby nie podruzgotali... A oczy Śmierci iskrzą się bardziej niż kiedykolwiek... rzekłbyś dwie świece!
— Gdy stary został z dziewczętami? — zapytał Morok.
Goljat zdumiony, że bez względu na jego nalegania pan nie myśli o wieczerzy zwierząt, patrzył na Moroka ze wzrastającem zadziwieniem.
— Pytałem się, czy stary został z dziewczętami?
— Nie, zaprowadziwszy konia do stajni, prosił o szaflik, wodę, i w sieni, przy świetle latarni... pierze... Teraz, kiedy odpowiedziałem, mistrzu, pozwól mi się zająć wieczerzą zwierząt.
Po chwili milczenia, Morok rzekł:
— Nie będziesz dzisiaj wieczorem karmić zwierząt.
Goljat nic nie odpowiedział, wytrzeszczył zezowate ogromne oczy, złożył ręce, i cofnął się o dwa kroki.
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/25
Ta strona została skorygowana.