szył sposób, w jaki mi ta ładna panna podziękowała. Mocno jestem z tego kontent, żem znalazł jej ulubioną małą suczkę, ale jestem również bardzo szczęśliwy, że ci mogę dać ten kwiat, kiedy ci się podobał... Widzisz, że dobry był dzień dzisiejszy.
I to mówiąc, kiedy Garbuska brała kwiat, drżąc z radości i zdziwienia, młody kowal mył ręce, zaczernione w kuźni przy robocie. Potem, widząc wodę czarną, jak atrament, pokazał ją Garbusce, mówiąc:
— Będziemy mieli tani atrament do naszych bazgranin. Wczoraj skończyłem wiersze, z których niebardzo jestem kontent; przeczytam ci je.
Rozmawiając tak, Agrykola obtarł ręce o bluzę z przodu, a Garbuska, postawiwszy kubek na komodę, włożyła w niego kwiat.
— Nie możesz-to mówić, ażebym ci dała ręcznik? — odezwała się matka do syna, wzruszając ramionami, — a nie obcierać ręce o bluzę!
— Napaliła się ona cały dzień... nic to nie szkodzi, że się teraz trochę ochłodzi. Ale, kochana matko, wiesz, że ja nie chcę ci być nieposłusznym i jeżeli chcesz się przekonać...
Za całą odpowiedź, matka objęła rękami głowę syna, popatrzyła na niego przez chwilę z uczuciem dumy macierzyńskiej i serdecznie pocałowała go kilka razy w czoło.
— Siadaj-że... nastoisz się cały dzień w kuźni... a już też późno. Masz twoje krzesełko.
— O! jak widzę, cały wieczór będziemy się spierali; ty weź je, matko; dobrze mi będzie i na stołku...
— Wcale nie, trzeba przynajmniej, ażebyś wypoczął po tak ciężkiej pracy.
— Ach! co tu korowodów, moja kochana Garbusko... — rzekł wesoło Agrykola, siadając, — ależ mi wybornie w twojem krześle...
Franciszka Baudoin, Stojąc przy stole, krajała dla niego
Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/276
Ta strona została skorygowana.